Geoblog.pl    makieloki    Podróże    Rumunia/Bułgaria 2013    W piątkę u Drakuli
Zwiń mapę
2013
16
sie

W piątkę u Drakuli

 
Rumunia
Rumunia, Braşov
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1622 km
 
Dzień rozpoczęliśmy od wycieczki po starym mieście. Braszów to taki nasz Sandomierz, niezwykle klimatyczny, z placem wokół ratusza, otoczony kolorowymi kamienicami,z których każda jedna stanowi zabytek. Dzień zapowiadał się deszczowo, co nie było optymistyczne dla nas, zwłaszcza, że chcieliśmy wyjechać kolejką na Tampę-górę o wysokości 955m n.p.m., skąd roztacza się piękny widok na całe miasto. Na szczycie znajduje się wielki napis BRASZÓW prawie jak w Hollywood. Pomimo chmur, postanowiliśmy zaryzykować. Kolejka kosztuje 16 RON/os. w dwie strony. Wsiadamy do środka,a za towarzyszki podróży mamy wycieczkę z jakiegoś arabskiego kraju- około dwunastoletnie dziewczynki w chustach na głowie i szatach typowych dla nich z iPhonami i nowoczesnymi aparatami. Dziwny mix. Tradycja i nowoczesność.
Na górze pijemy kawę w restauracji Panorama (obsługuje nas kelner, który pamięta chyba czasy świetności tego miejsca, czyli mniej więcej 30 lat wstecz). Obok restauracji biegnie szlak, którym można dojść do tarasu widokowego. Znajduje się on zaraz za napisem widocznym z dołu. Chmury przeszły, wyszło nad miastem słońce i czerwone dachy z Czarnym Kościołem jako punktem centralnym wyglądają cudnie. Kontaktujemy się z przyjaciółmi z Polski, którzy też wczoraj dojechali tutaj i umawiamy się na wspólny tour do Branu. Zjeżdżamy na dół i zaliczamy jeszcze Muzeum Braszowskich Fortyfikacji, które znajduje się w dawnym Bastionie Tkaczy u stóp Tampy . Jest tam makieta z przedstawiająca Braszów w XVII w (wstęp 7RON/os). Postanawiamy zjeść jakąś typowo rumuńską zupę, więc udajemy się na rynek. Pani poleca coś z fasolą, podaje nam do tego mnóstwo świeżej cebuli i świeży chleb. Rzeczywiście oblizujemy się na sam widok. Dołączają do nas znajomi,jeszcze chwilę kręcimy się po mieście i udajemy się na dworzec Bartolomeo, a stamtąd na dworzec autobusowy, skąd odchodzi transport do Branu. Bus kosztuje 7RON/os i odjeżdża m.in. o 15, choć z rozkładu jazdy wynika inaczej... Jedziemy około godziny,a pogoda znów się zmienia i zaczyna padać deszcz. Mieliśmy w planach po drodze wysiąść w Raznov, gdzie znajduje się zamek chłopski z XV w., ale niestety się nie da przy obecnej pogodzie. W Branie naciągamy bluzy na głowy i stajemy w dłuuugiej kolejce po bilety wstępu (25RON/os). To niesamowite, ile tu jest ludzi. Zwiedzanie zamku nie stanowi żadnej przyjemności, ludzie przeciskają się w przejściach... Marzę tylko o tym, żeby stąd wyjść. To jest najgorzej wydane 25RON w ciągu całej tej podróży. W samym zamku nic naprawdę szczególnego nie ma,a sama legenda o tym jakoby Drakula tu mieszkał jest jedną wielką komercyjną sztuczką. Ale tak to właśnie jest: wszędzie było napisane, że to nic szczególnego,a jednak jak już się tam jest to nie sposób nie zajrzeć do środka...
Na zewnątrz ciągle leje. To, co dzieje się przed autobusem to jest kosmos do potęgi. W ruch wchodzą łokcie, nogi i wszystko to, co pomaga przy wejściu do środka, kiedy napiera mnóstwo ludzi. Jestem pierwsza z całej naszej ekipy, udaje mi się zająć aż dwa miejsca,a reszta stoi w ścisku w przejściu. Gdy dojeżdżamy do Braszowa o deszczu nie ma mowy. Idziemy coś zjeść, żegnamy się ze znajomymi, którzy już muszą wracać do Polski i spacerujemy po mieście planując kolejny dzień.
Po powrocie do mieszkania siadamy jeszcze z Coriną i rozmawiamy o problemach trapiących nasze kraje, opowiadamy sobie różne historie, aż w końcu ok. 23 idziemy spać.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedzili 10% świata (20 państw)
Zasoby: 106 wpisów106 41 komentarzy41 320 zdjęć320 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
01.05.2014 - 24.05.2014
 
 
07.08.2013 - 21.08.2013
 
 
11.08.2010 - 29.08.2010