Granice przechodzimy pieszo. Nie ma zadnych problemow, wrecz przeciwnie- straznicy sa naprawde uprzejmi. Przed nami odprawiaja turecki autokar, wiec postanawiamy, ze sprobujemy sie z nimi zabrac, bo miedzy granicami jest jakies 3 km. Nie chce nam sie isc z plecakami taki kawal.
Podchodzimy do busu i zaczepia nas jeden z kierowcow pytajac, gdzie jedziemy. Odpowiadamy, ze do Wardzi.. Oni jada do Stambulu, wiec kierowca mowi, zebysmy sie ladowali do autokaru:) Po chwili pyta nas, skad jestesmy. Mowimy, ze z Polski. Na co slyszymy "To czemu k.... nie mowicie do mnie po polsku???" :)) Okazuje sie, ze facet duzo pracowal w Polsce i zdazyl sie nauczyc jezyka. Na pytanie, za ile nas podwioza., stwierdza, ze sie dogadamy. Mnie to oczywiscie nie do konca pasuje, ale Marcin nie drazy tematu... Ok, jedziemy. Na granicy gruzinskiej tez wszystko w porzadku. Pieczatki w paszportach i jedziemy dalej...