Wstajemy wczesnie rano i postanawiamy ruszyc w gore wawozu rzeki Azat, gdzie znajduje sie Monastyr Wloczni, Gegard. Jest to jeden z obiektow UNESCO. Nazywa sie tak, poniewaz rzekomo przechowywano w nim Swieta Wlocznie, ktora zraniony byl Chrystus wiszacy na krzyzu. Zeby sie tam dostac odbywamy mala wycieczke po Erewaniu w poszukiwaniu marszrutki. Na dworcu autobusowym kolo hostelu pytamy o droge i tutaj pomaga nam sympatyczny Ormianin z sygnetem wielkosci mojego kciuka i zaprasza nas do swojego mercedesa, by podwiezc nas w odpowiednie miejsce, skad odchodza marszrutki. W skrocie przejezdzamy cale miasto, marszrutka kosztuje 500AMD/os. Po okolo 30 min jestesmy na miejscu. Naprawde warto zobaczyc to miejsce. Mamy szczescie, trafiamy na slub i dziwny obrzadek, w ktorym facet obcina glowe koguta, kobieta posypuje sola to naciecie, a on maluje kogucia krwia krzyz na jej czole. Osobliwy widok i dosc zatrwazajacy. Sam Gergeti polozony jest w bardzo malowniczej okolicy w gorach. W srodku ciagle bije zrodlo, ktore uznawane bylo jeszcze przed czasami chrzescijanskimi za swiete. Mozna sie napic i obmyc.
Stamtad chcemy dostac sie do Garni- kompleksu swiatynnego z okresu hellenistycznego. szukamy transportu i trafia nam sie dziewczyna, ktora wlasnie czeka na rodzicow i swojego kierowce. Okazuje sie, ze jest Ormianka, ale mieszka w Los Angeles i wraz z rodzina odwiedza kraj przodkow. Na 4 osoby wynajmuja cala marszrutke, wiec i dla nas znajduje sie miejsce. Garni juz nie robi az takiego wrazenia, choc widoki sa piekne. Wstep tutaj jest platny- 250AMD/os.
Z Garni wraz z nowymi znajomymi jedziemy do Erewania. Ta droga kosztuje nas 2000 AMD. No coz... Ale przynajmniej zaoszczedzamy troche czasu. W stolicy jestesmy ok. 14:00, wiec mamy czas na zwiedzenie miasta.