Budzimy sie rano okolo 9. Szybkie sniadanie i ruszamy. Plan na dzis to Gori - miasto narodzin Stalina. Szybko udajemy sie metrem na dworzec autobusowy Didube, skad odchodza marszrutki w interesujacym nas kierunku. Placimy 4 lari od osoby i jedziemy. Podroz do Gori trwa niecala godzine, to tylko 50 km. Kierowca wysadza nas na zjezdzie z autostrady przy znaku Gori 5km. Nie tak mialo byc, jako, ze temperatura nie jest sprzyjajaca postanawiamy wziasc taksowke. Kierowca, bardzo w porzadku chlop za 5 lari podwozi nas pod samo muzeum Stalina, ktore jest tu naszym obowiazkowym punktem. Juz sam budynek robi wrazenie. Wstep do tego przybytku kosztuje 10 lari - drogo, ale w sumie warto. Jest kilka ciekawych ekspozycji, a na zewnatrz stoi wagon towarzysza. Po drugiej stronie znajduje sie przeniesiony tutaj domek, w ktorym to wyklul sie glowny bohater muzeum. Jest to skromna drewniana chata przykryta gigantycznym betonowym baldachimem. Zwiedzanie muzeum zajmuje nieco ponad godzine. Ruszamy na miasto...
Idziemy wzdluz Stalin Avenue i dochodzimy do restauracji, w ktorej postanawiamy zamowic nasze ulubione kartuli. Troche nas zaskakuje koles, ktory siedzi niedaleko nas, gdy zauwazamy u niego za paskiem od spodni bron.... Staramy sie zachowywac, jakby bylo to dla nas calkiem normalne. W kazdym razie obiad jest pierwsza klasa! Stamtad udajemy sie na dworzec kolejowy, ktory znajduje sie na samym koncu tej ulicy (zolty budynek). Chcemy wybrac sie jeszcze do Upliscyche, ale pociagu nie ma, wiec wracamy na dworzec autobusowy, aby znalezc jakas marszrutke. Zanim jednak docieramy na miejsce, postanawiamy wspiac sie na szczyt, gdzie znajduje sie twierdza Gori- symbol miasta, wedlug legend nigdy dotad nie zdobyta. Widok przyjemny, warto poswiecic chwile, zeby zobaczyc panorame Gori- wchodzi sie tam zaledwie 20 minut.