W Gruzji przywital nas czterdziestostopniowy upal. Na lotnisku wymienilismy troche kasy, zeby bylo za co dojechac do stolicy. 1$ to 1,84lari. Chcielismy znalezc bus, ale bylo to dosc klopotliwe, nikt nie umial nam pomoc, wiec w koncu zdecydowalismy sie na taxi za 25lari prosto pod adres naszego hostelu na ul. Pochweraszwilego 14. Troche bylo problemow z dotarciem, bo trafilismy na dosc niekumatego taksowkarza, ale finalnie znalezlismy sie na miejscu jakies pol godziny pozniej. Hostel... no coz... osobliwy... I moze na tym poprzestane relacje z tego miejsca... Ale nie jest zle, mamy ciepla wode i nawet czysta lazienke. Gospodarz tez jest osobliwym czlowiekiem, na poczatku troche mnie przeraza, ale w koncu sie przyzwyczajam. W hostelu jest jeszcze dwoch Czechow, z ktorymi umawiamy sie na wieczorna pogawedke. Tymczasem idziemy zobaczyc, co jest w poblizu. Troche sie blakam i nie mozemy sie nadziwic, ze tak tu wyglada. Ze wszystkich krajow, w ktorych bylismy, ten wyglada zdecydownie najbiedniej. Ale dzis nie docieramy do glownej ul. Rustawelego, a to tam podobno widac, ze Tibilisi to stolica, a nie zadne peryferia. Docieramy do przemilej restauracji, w ktorej prosimy o cos typowo gruzinskiego. Dostajemy chaczapuri magreli, czyli cos jakby pizza, ale zapiekane slonym serem, bardzo charakterystycznym dla Gruzji. PYCHA! Do tego przyniesiono nam pol litra wina i wode mineralna BORZOMI. Swietna obsluga szybko wypytuje nas, skad jestesmy. Polacy wzbudzaja sympatie, wiec i my zostajemy milo przywitani i ugoszczeni. Zauwazamy pewna prawidlowosc. Gdy rozmawiamy z nimi po rosyjsku, zachowuja sie normalnie. Gdy dowiedza sie, ze jestesmy z Polski, rozwiazuja im sie jezyki i jest znacznie milej. Konczymy uczte i jedziemy do hostelu. Rachunek wyniosl 14,30GEL. Metro kosztuje 0,40GEL. Wlasnie tak wracalismy do hostelu. Po drodze kupilismy jeszcze chlebza 1GEL i wino za 7GEL.
W hostelu goraca kapiel i rozmowy do polnocy z mieszkancami. Jest tu tak goraco nawet w nocy, ze ciezko jest spac. Na szczescie nasz gospodarz dal nam wentylator.