Rano niespecjalnie spieszymy się z opuszczeniem kwatery, około 10 znów jesteśmy na Keleti. Kupujemy za 3000 forintów bilety do granicznego Komarom. O 10:45 opuszczamy Budapeszt. Szkoda, to miasto warte jest spędzenia co najmniej kilku dni, na pewno tam jeszcze wrócimy. W samo południe pociąg zatrzymuje się na stacji Komarom. Zakupy w przygranicznym markecie i ruszamy mostem przez Dunaj, po słowackiej stronie miasto nazywa się już Komarno. Robi wrażenie opustoszałego, jak zresztą większość słowackich miast. Taki urok naszych południowych sąsiadów. Słowacja od 1 stycznia używa już unijnej waluty, za 7,3euro kupujemy dwa bilety na pociąg do Bratysławy. Dworzec kolejowy i autobusowy znajduje się dokładnie na drugim końcu miasta. O 15 jesteśmy już w szynobusie. Choć Bratysława niedaleko, podróż trwa 2,5 godziny. O 17:30 nasz wehikuł wtacza się na hlavni stanica w Bratysławie. Niestety nie mamy dużo czasu, jutro musimy być w domu. Kupujemy bilety na pociąg bezpośrednio do Katowic płacąc złodziejską stawkę 40euro za 1 bilet. Plecak trafia do przechowalni, a my ruszamy zobaczyć wszystko co się da w Bratysławie. Szybko docieramy do centrum. Oglądamy Pałac Prezydencki, wdrapujemy się na wzgórze z zamkiem, skąd roztacza się ładny widok na Dunaj i komunistyczne blokowiska po jego drugiej stronie. Schodzimy drugą stroną, docieramy na rynek i to by było na tyle. Wracamy na dworzec. O 22:55 mamy nocny pociąg do Katowic.