Bus do Chocimia jedzie ok. 1h 15min (bilety: 13hr/os). Na miejscu od razu atakuje nas jakiś łysy i usilnie chce nas zawieźć do samej twierdzy chocimskiej. Oczywiście za darmo umarło, więc krzyczy nam 10hr. Uznajemy to za przesadę i postanawiamy sami sobie poradzić. Na dworcu podchodzimy do kasjerki i pytamy o przechowalnię bagażu. Ta dyskretnie kiwa nam głową, żebyśmy weszli do jej kanciapy od tyłu. Tak też robimy, zrzucamy z siebie bagaże (a właściwie to Marcin zrzuca), dostajemy nawet pozwolenie na naładowanie baterii do aparatu. Umawiamy się na odbiór za parę godzin i nie zostaje nic innego jak zdobywanie twierdzy. Dla zainteresowanych: z dworca wystarczy skręcić w prawo i iść cały czas prosto wzdłuż drogi. Nie jest to zbyt dobrze oznakowany zabytek, ale droga jest prosta jak drut. Marsz zabiera nam jakieś 40minut. W końcu dochodzimy na miejsce. Wejściówka dla studentów 5hr (nikt się nie zorientował, że studia już jakiś czas za nami...). Warto dać więcej! Widok jest wprost cudny! Nieduży zamek na tle Dniestru, z boku odnowiona cerkiew wojsk rosyjskich. Niedaleko jest też restauracja stylizowana na wiejską chatę. Tu wcinamy pyszne pierogi z serem i zapijamy oczywiście kawą.
Droga powrotna trwa jak zwykle krócej. Na dworcu okazuje się, że kasjerki nie ma. Bezzębny jegomość, który siedział w poczekalni już wtedy, gdy zostawialiśmy bagaż, informuje nas, że pani zaraz wróci. Cierpliwie czekamy, aczkolwiek ów pan nie odpuszcza i wdaje się z Marcinem w dyskusję. Informacja, że jesteśmy z Polski, wzbudza w nim silne pozytywne emocje. Nie wszystko rozumiemy, co mówi, ale jest nam miło. Okazuje się, że kasjerka siedzi w barze obok i ogląda TV. Przychodzi kilka minut przed przyjazdem autobusu do Kamieńca, oddaje bagaż i życzy udanej podróży. Za bilety płacimy po 7hr/os, dolicza sobie 1,5hr za przechowalnię. To i tak super cena. Na odchodne pan z poczekalni podbiega do autobusu, pokazujac całe swoje uzębienie (a raczej to, co z niego zostało), macha nam i.... albo nam się wydaje, albo jest wzruszony... Odpowiadamy tym samym.