Dzisiejszy dzień był tak intensywny, że nawet nie wiem, od czego zacząć. Podobno najlepiej od początku....
Z samego rana umawiamy się z naszym hotelarzem, że ogarnie nam wycieczkę tuk tukiem do Angkor Wat i tam będzie z nami dopóty, dopóki nie zwiedzimy wszystkich najważniejszych świątyń. Taki trip kosztuje 15 $, a obiekt znajduje się ok. 10km od Siem Reap. Po śniadaniu uderzamy do celu. Bilet wstępu do kompleksu to 20 $/os. za 1 dzień. Można wybrać opcje dwudniową, a nawet tygodniową, ale my nie mamy na to czasu. Pierwsza na liście jest oczywiście świątynia Angkor Wat. Jak tylko podjeżdżamy na miejsce, zapiera nam dech. Niby widzieliśmy zdjęcia, znamy mniej więcej film "Tomb Rider" (tutaj właśnie był kręcony), ale ten jeden z siedmiu cudów świata na żywo jest po prostu przepiękny. Od razu chwytamy aparat i robimy tyle zdjęć ile się da. Turystów sporo, słońce praży niesamowicie, ale w murach świątyni spokojnie można znaleźć ocienione miejsce, w którym można odpocząć. Nikt nie wygania, nikt nie popędza. Luksus. Wchodzimy najwyżej jak się da, a więc pod jedną z charakterystycznych wież. Ciężko mi w zasadzie opowiadać o uczuciach jakie miałam w trakcie oglądania tego wszystkiego. Po prostu trzeba tam być i to widzieć. Przejście Angkor Wat zajmuje około 2h. Nasz kierowca wiernie czeka na nas przed wejściem i proponuje wodę prosto z lodówki podróżnej. Przy tej temperaturze nikt by nie odmówił.
Wjeżdżamy na teren dawnej stolicy Angkor Thom południową bramą. Po drodze dostrzegamy bawiące się małpy. Oczywiście zatrzymujemy sie na chwilę, podchodzę bliżej i próbuję zrobić ładne zdjęcia, gdy nagle woła mnie Marcin i pokazuje, że zaledwie 2m ode mnie na drzewie jest mnóstwo małpek. To był kosmos :) Małpy na wyciągnięcie ręki w naturze, bez żadnych klatek. Piękne!
Drugim miejscem, do którego jedziemy jest świątynia Bayon.
Na mnie osobiście robi jeszcze większe wrażenie niż poprzednia. Twarze z kamienia są wszędzie. Jakkolwiek nie staniemy to "ktoś" na nas patrzy. Tym "kimś" jest Budda, a twarzy jest 216. Nigdy nie myślałam, że kiedyś zobaczę to wszystko z bliska!
Trzecią świątynią jest Baphuon z charakterystyczną długą "aleją", która prowadzi do wnętrza. W okolicy znajdują sie również Terrace of the Elephants, Tep Pranam, Terrace of the Leper King, które obejrzeliśmy i uwieczniliśmy na fotografiach, a następnie pojechaliśmy wschodnią bramą poza obszar Angkor Thom. Po drodze oglądamy jeszcze kilka mniejszych obiektów sakralnych aż w końcu docieramy do Ta Prohm. Jest to świątynia, która absolutnie przegrała walkę z dżunglą. Obrośnięta jest wielkimi drzewami, których korzenie wtopiły się w kamień, niejednokrotnie całkowicie go krusząc. Niesamowity obraz.
Wracamy do hotelu po prawie 7h chodzenia. Zmęczenie mocno daje o sobie znać, ale satysfakcja jest jeszcze większa. Dzień kończymy oczywiście na Pub Street zajadając i zapijając trudy dzisiejszego dnia.