Pociąg planowo miał być w Belgradzie o 4:25. Podróż mija spokojnie, ale nieco się wydłuża, w stolicy Serbii meldujemy się kilkanaście minut po szóstej. Przekraczając granicę bułgarsko-serbską należy przestawić zegarek o jedną godzinę do tyłu, co okazało się zbawienne zważywszy na fakt, że pociąg do Budapesztu odchodzi o 7:20. Kupujemy bilety (w kasie można płacić kartą) i wsiadamy do pociągu, który już stoi na peronie pierwszym. Standard znacznie różni się od naszego poprzedniego środka lokomocji, a cena jakby podobna:)
Po nieco ponad siedmiu godzinach jesteśmy w Budapeszcie.