Rano jemy śniadanie, rozmawiamy chwilę z ks. Jackiem o kiszyniowskich realiach życia. Ponieważ dzień wcześniej zdołaliśmy zobaczyć większość miejsc, na dzień dzisiejszy głównym celem były „Wrota Garoda” czyli brama miasta- dwa bloki, które tworzą wjazd do miasta. Pojechaliśmy tam trochę od dupy strony marszrutką nr 160 z centrum na sam koniec miasta, skąd można dostać się marszrutką nr 166 lub busem nr 3 prosto pod wrota. My postanowiliśmy się przejść- ok. 20minut. Dla mnie nie było to jakieś szczególnie estetyczne doznanie, za to Marcin był bardzo zadowolony. Bloki w Mołdawii to rzecz niesłychana. Nawet nie da się tego opisać, jaka samowolka tam panuje. I jaka bieda…
Z czasem okazało się, że do naszego celu można było się dostać z centrum trolejbusem nr 18 (bilet 2 leje)- trwa to jakieś 5 razy krócej. Wracamy właśnie tym sposobem. Obowiązkowy spacer po mieście, fotki przy średnio ładnych, ale monumentalnych budynkach. Zaskakujące jest, jak wiele zieleni jest w mieście- dwa parki niedaleko siebie. W jeszcze większe zdumienie wprawia nas park (przy pomniku Stefana Wielkiego, ten z popiersiami różnych ludzi, m.in. Puszkina), który wyposażony jest w WiFi i kontakty przy ławkach. Niemal każde miejsce zajęte jest przez surfujących w Internecie. Obiad jemy w Andy’s Pizza- sieci pizzerii w Mołdawii. Zamawiamy krem z brokułów, który podany jest w chlebie i swoim smakiem po prostu nas powala. Na drugie danie bierzemy pysznego grillowanego kurczaka(filet). Cudny obiad, choć drogi- 200 lejów.
Ok. 21:00 wracamy do Centrul don Bosco. Ciepła kąpiel i chwila rozmowy z ks. Jackiem. Dostajemy pyszną czekoladę- chyba nas polubił… :)