Geoblog.pl    makieloki    Podróże    Indochiny 2014    W wietnamskim kurorcie
Zwiń mapę
2014
18
maj

W wietnamskim kurorcie

 
Wietnam
Wietnam, Hội An
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 14320 km
 
Ciężko było mi wczoraj zasnąć, bo przed samym zgaszeniem światła Marcin zauważa małą jaszczurkę na ścianie. Widzieliśmy wcześniej po kilka na ścianach w restauracjach, na chodnikach. Ale świadomość, że jest również w naszym pokoju, jest dla mnie średnio znośna. Przynajmniej na początku. Przypominam sobie, jak w Armenii znaleźliśmy jaszczurkę na plecaku w naszym pokoju. Marcin zapewnia mnie, że tamta była znacznie większa, ale jakoś mnie to nie przekonuje. Zdecydowanie nie da się jej delikatnie wyprosić, bo jak tylko Marcin zbliża się do ściany to ona czmycha do klimatyzatora. I tyle ją widzieli. Przytulam się do męża tak mocno, że ledwo mam czym oddychać. Zmęczenie bierze górę i zasypiam bardzo szybko, nie wspominając o Marcinie, który już po chwili pochrapuje pod nosem.

Do Hoi An jedzie z nami w busie zaledwie kilka osób. Nie ma mowy o śmierdzącym kiblu, bo w ogóle go nie ma. Miejsc leżących też nie, ale to tylko 4h jazdy. Marcin przed wyjazdem zażywa dwie tabletki węgla...na wszelki wypadek. W Hoi An wita nas miła pani z karteczką z naszym nazwiskiem. Pomimo wtopy w Siem Reap daliśmy się namówić jeszcze raz w Hue na wypróbowanie poleconego hotelu. Tym razem się nie zawiedliśmy. Podjechał po nas elegancki jeep, a hotel okazał sie naprawdę bardzo ładny, a pokój na wysokim poziomie. Za 3 noce zapłaciliśmy 35 $, nieźle. Do plaży jest stąd kawałek, ale można wypożyczyć rower. Podobno przy samej plaży trudno o lokum poza resortowymi hotelami. Sprawdzimy to jutro, bo zamierzamy opalać się cały dzień :) Tymczasem dzisiaj idziemy obejrzeć starówkę i coś zjeść.

Miasteczko rzeczywiście jest klimatyczne. Małe uliczki zapełnione sklepami krawieckimi i knajpkami. Trafiamy do restauracji Bobo, w ktorej uroczy starszy pan zapisuje wszytkie zamówienia w zeszyciku, a jego żona pichci na zapleczu. I to jak pichci! Knajpa może nie wygląda jakoś szczególnie ładnie, nie przyciąga uwagi wystrojem, ale jedzenie jest superowe, a ceny bardzo przystępne.

Dalej droga prowadzi nad rzekę. Tutaj jest jak w typowym nadmorskim miasteczku- knajpa na knajpie, kolorowe łodzie, handlarze. Przecudnie. Dochodzimy do mostu, którym można przejść na An Hoi Island również pełną lokali. Turystów tu od groma, promocje typu szklanka piwa za 4000 dongów (0, 60gr). Niedaleko starówki znajduje się targ, na który koniecznie chcemy się udać. Pierwsze co kupujemy to owoce: mangostan, rambutan, pitaja (zwana smoczym owocem), słodliwka pospolita- wszystkiego smakujemy na straganie i wszystko chowamy do torby. Pyszne!

Wracamy do pokoju na krótką drzemkę, a wieczorem idziemy znów na starówkę coś zjeść. Po drodze wstępujemy do jednego ze sklepów, w którym można uszyć coś dla siebie. Zanim się oglądam, pani już mnie mierzy ;) Negocjujemy cenę 15 $ za sukienkę w grochy, która mi się spodobała. Przez noc się uszyje, do odbioru jutro o 10 rano :) 45 zł za sukienkę uszytą specjalnie dla mnie to naprawdę hit sezonu.
Wracamy do hotelu spać.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (7)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
zuzkakom
zuzkakom - 2014-05-19 02:39
Te jaszczurki zjadaja komary i inne owady, trzymam dwie w domu i jest spokoj :)
 
 
zwiedzili 10% świata (20 państw)
Zasoby: 106 wpisów106 41 komentarzy41 320 zdjęć320 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
01.05.2014 - 24.05.2014
 
 
07.08.2013 - 21.08.2013
 
 
11.08.2010 - 29.08.2010