Samolot lini Fly Emirates to najwyższa półka, z jaką mieliśmy do czynienia. My, wieśniaki z tanich linii lotniczych ;) Prawdziwym szczęściem była dla mnie możliwość posłuchania Fismolla na wmontowanym w siedzenie tablecie.Kto by pomyślał! (obok niego z polskich wykonawców bylo Myslovitz, Patrycja Markowska, Happysad i kilka innych). Obejrzałam sobie "Złodziejkę książek". Marcin zapodał sobie podwójną szkocką, ja czerwone wino i już lepiej być nie mogło. Generalnie już wiemy, dlaczego tak wszyscy chwalą podróże tymi liniami.
Lądujemy w Dubaju o czasie, 23:40 (w Polsce jest 2h wczesniej). I na "dzień dobry" spotykamy znajomych z Niemiec, którzy-jak się okazało-lecieli tymi samym lotem.
Lotnisko jest ogromne, ludzi co nie miara, obsługa super miła i pomocna. Decydujemy się na godzinny trip taksówką po mieście. Umawiamy się z taksówkarzem na 100 dirham za to, że powozi nas trochę po mieście, pokaże Burj Khalifa-najwyższy budynek na świecie. Na mnie osobiście nie robi szczególnego wrażenia. Cienka oświetlona wieża jakich wiele. Marcin jak zwykle zachwyca się budynkami. Ale trzeba przyznać, że miasto wygląda cudnie nocą!
Po powrocie na lotnisko znajdujemy leżaki i wykładamy sie na nich z myślą o odpoczynku. Lot do Sajgonu mamy dopiero o 9:25 tutejszego czasu.