Z Halong Bay do Sapy

Pobudka o 7:30 na śniadanie. Pomimo moich obaw, spało się naprawdę bardzo fajnie. Przebudziliśmy się nawet około 5 i widzieliśmy wschód słońca. Na śniadanie jest omlet. Stwierdzamy, że jeśli ktoś nie lubi jajek to ma nie lada problem, bo tutaj są wszechobecne. Po śniadaniu jest bardzo niewiele czasu na check out z kajut. Wkurzamy się, bo nikt wcześniej nie mówił o tym, a teraz chcą żebyśmy już, teraz się wynosili, podczas gdy my planujemy jeszcze prysznic... Stukają nam do drzwi, okna, coś tam krzyczą po swojemu. Nienormalni. Generalnie atrakcji już żadnych nie ma. Wszyscy leżą na pokładzie i się opalają, a statek powoli zmierza do portu. Jesteśmy trochę rozczarowani. Oczekiwalismy trochę więcej po takiej przygodzie i choć było naprawdę fajnie, to niedosyt jest.
Busem wracamy 4h. Przedtem jeszcze zabierają nas na lunch do restauracji. Plan na naszą dalszą podróż jest taki, że jedziemy do Sapy. Już przedwczoraj kupiliśmy bilety na nocny autobus sypialniany (17 $/os). Ponieważ mamy jeszcze czas, idziemy w towarzystwie Pawła do naszego ulubionego Gecko. Brzuchy nam pękają. Tutaj rozchodzimy się każdy w swoją stronę-Paweł wraca do Polski, więc jedzie na lotnisko, a my czekamy na transport. O 18:15 podjeżdża busik, który podwozi nas w miejsce zbiórki. Pakujemy się do super busu z łóżkami i tak kończymy dzień.

Zdjęcia (3)

Komentarze (1)